niedziela, 26 lipca 2015

Doktorat od A do Z, a dokładniej od pierwszego do ostatniego roku

Ok, jesteś już na doktoracie. Rodzice dumni, babcie sypią pieniędzmi, ale... przecież coś tu trzeba robić, żeby nie wylecieć! Poniżej przedstawiam podstawowe zadania doktoranta na każdy rok studiów.

Rok 1.

Zdecydowanie najprzyjemniejszy - zwłaszcza dla tych, którzy na doktorat dostali się z pierwszego, ewentualnie drugiego miejsca. Oznacza to tyle, że na starcie, za przysłowiowe "nic" (czyli za ciężką pracę na studiach licencjackich i magisterskich) dostaje się sporo stypendiów i nie wie się, co z nimi zrobić, bo przez cały okres studiów nie miało się tyle kasy. Stypendia omówię szczegółowo w osobnym poście (a jest o czym pisać). 

Kolejny plus pierwszego roku to fakt, że zazwyczaj nie trzeba jeszcze prowadzić zajęć (lub 30h, czyli jedne zajęcia przez jeden semestr - zdecydowanie do przeżycia, zwłaszcza w zestawieniu ze stawką stypendium).

Niestety pierwszy rok ma też swoje minusy. Największym jest chyba zderzenie z rzeczywistością - ukochaniu wykładowcy ze studiów często przestają odpowiadać "dzień dobry", nikt nie informuje o obowiązkowych zebraniach, za to każdy ma pretensje, że "doktorant nic nie robi, tylko kasę bierze". 

W połowie pierwszego roku trzeba się jednak otrząsnąć i przypomnieć sobie po co to wszystko. No właśnie, po co? Dla nauki, oczywiście! Żeby doktorat miał sens trzeba zacząć ostro rozglądać się za konferencjami (odradzam krajowe i studencko-doktoranckie, szkoda zachodu, mało punktów, mały prestiż, dużo zniszczonych komórek mózgowych). Jest to o tyle ważne, że od ilości konferencji na pierwszym roku zależy żywot doktoranta drugiego roku.

Rok 2.

Opcje są dwie:
- rozsądny doktorant jeździł na konferencje, napisał kilka artykułów, więc może dalej pławić się w środkach stypendialnych;
- nierozsądny doktorant zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i jedzie w tym roku na 10 konferencji, żeby mieć pewność, że na trzecim roku będzie się pławił w środkach stypendialnych.

Przeszkodami w rozwoju naukowym są:
- zajęcia, które trzeba prowadzić, których nagle robi się dużo, i za które nadal nikt nie płaci;
- opłaty konferencyjne, na które nie ma się pieniędzy, bo nie ma się/przepiło się stypendia, a nikt nie chce dać delegacji;
- egzaminy (tak, tak, doktorant też musi zdawać egzaminy, a na drugi rok zazwyczaj przypadają te najcięższe).

Rok 3.

Ostatni rok walki o stypendia - w końcu za chwilę trzeba otworzyć przewód. Zazwyczaj na trzecim roku typowy doktorant uświadamia sobie, że ma problem. Problemem tym jest konieczność otwarcia przewodu doktorskiego po trzecim roku, a według przepisów obowiązujących od roku akademickiego 2013/2014, aby to zrobić trzeba mieć publikację w recenzowanym czasopiśmie. Mimo, że publikacji ma się kilkanaście, nagle okazuje się, że żadne czasopismo nie było recenzowane. Zaczyna się więc walka o recenzje. Oczywiście wychodzi ona zazwyczaj na plus, im więcej publikacji, tym więcej stypendiów w przyszłym roku!

Po trzecim roku otwieramy przewód - od tego momentu mamy trzy lata na oddanie pracy.

Rok 4.

Rok pisania, wysyłania do recenzji, poprawiania, proszenia znajomych o pomoc, ale również rok egzaminów (m.in. obowiązkowy egzamin z języka obcego innego niż język wykładowy).

Podstawowym plusem trzeciego roku jest to, że nie trzeba już zabiegać o stypendia, czyli jeździć co tydzień na konferencje, które niekoniecznie są aż tak ciekawe, jak można się było spodziewać po tytule.

Szczęśliwy ten doktorant, który w porę pomyślał o wyrobieniu wszystkich godzin praktyki pedagogicznej (zazwyczaj 210h).

Niestety właśnie teraz zaczynają się nerwy i to wcale niezwiązane z doktoratem, a z brakiem perspektyw na etat...

http://celebixy.pl/odliczanie-4926

A w końcu nadchodzi oczekiwana OBRONA! (choć niekoniecznie na 4. roku...)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 
;