piątek, 23 stycznia 2015 0 komentarze

Najtrudniejszy pierwszy krok, czyli jak zostać doktorantem

Żeby zostać doktorantem trzeba pomyślnie przejść procedurę rekrutacyjną przewidzianą dla studiów trzeciego stopnia. Jest kilka dróg, pośród których każdy posiadacz tytułu magistra lub licencjata (tak, tak... świat upada - od 2012 roku można zostać doktorantem po trzech latach studiów) znajdzie coś dla siebie.

Każdy szanujący się uniwersytet przewiduje taki program, warto jednak zauważyć, że często z powodu braku chętnych, studia doktoranckie na danym kierunku nie ruszają. I tu powinno zapalić się światełko wszystkim desperatom, którzy za wszelką cenę chcą przedłużyć sobie studia - nawet jeśli ich kierunek wiodący (czyli ten, na którym pisali pracę dyplomową) jest oblegany, nic nie stoi na przeszkodzie, by aplikować na mniej oblegany kierunek pokrewny. W przypadku moich studiów okazało się, że na 5 miejsc było zaledwie 7 kandydatów. Taka proporcja daje więc spore nadzieje, zwłaszcza jeśli wiemy, że połowa z nich ledwo skończyła studia, a do postępowania przystąpiła jedynie po to, by zaspokoić chore ambicje swojej "elitarnej" rodziny. Niestety, z roku na rok chętnych na studia doktoranckie przybywa, więc warto nie odkładać decyzji w czasie, bo będzie tylko gorzej. 

Przejdźmy jednak do rzeczy. Co zrobić żeby przez rekrutację prześlizgnąć się jak nóż przez masło wyjęte z mikrofali? Ano, postępować zgodnie z poniższym planem:

1. Konferencje

Nawet jeśli nigdy nie byłeś zbyt aktywnym studentem, podczas ostatnich dwóch lat studiów warto wystąpić na kilku konferencjach, najlepiej na macierzystej uczelni, żeby wyrobić sobie opinię "ambitnego". Jeśli zaś Twoja uczelnia nie oferuje takich możliwości, nie organizuje konferencji, sympozjów warsztatów, ani nic innego, gdzie moglibyśmy wykazać się talentem naukowym, a nie organizacyjnym, warto zajrzeć na stronę bazakonferencji.pl. Jako że na wielu uczelniach szansa na dostanie dofinansowania na wyjazd na konferencję graniczy z cudem, warto od razu zawęzić wyszukiwanie do konferencji bezpłatnych.

2. Działalność organizacyjna

Choć działalność naukowa jest zawsze lepiej punktowana, nie znaczy to wcale, że aktywność organizacyjna się nie opłaca - wręcz przeciwnie. Współorganizując kilkanaście wydarzeń na moim wydziale, często zdobywałem o wiele więcej punktów niż za wystąpienia na konferencjach międzynarodowych. Dlatego, jeśli widzisz mail od dziekana, kierownika katedry czy zakładu, w którym prosi on o pomoc w np. promocji kierunku podczas targów edukacyjnych, pamiętaj, żeby natychmiast odpowiedzieć i zaklepać sobie miejsce. Jak nie Ty, to ktoś inny. I to on zgarnie punkty.

3. Średnia

Średnia ocen ze studiów w postępowaniu rekrutacyjnym jest tematem dość kontrowersyjnym. Wszyscy znamy przypadki osób, które pięciokrotnie poprawiały egzaminy, żeby zamiast 3,5 załapać się na 4 na szynach. Niestety, po jakimś czasie, możemy spotkać jedną z tych osób na rozmowie rekrutacyjnej na studia doktoranckie i krew nas zalewa. Nie ma się jednak czym przejmować - większość uczelni nie traktuje średniej jako najważniejszego czynnika w postępowaniu rekrutacyjnym. Jeśli więc masz jakikolwiek dorobek naukowym, którym przewyższaj pospolitego pupoliza, możesz spać spokojnie. 

4. Projekt

Zazwyczaj podstawą do przyjęcia na studia trzeciego stopnia jest przedstawienie projektu badawczego. Warto pomyśleć o nim chociaż kilka miesięcy przed rozmową. Warto też wyjawić swojemu potencjalnemu promotorowi plan zostania doktorantem. Promotor wzięty z zaskoczenia 3 dni przed rozmową lubi po prostu odmówić, nawet geniuszowi (przypadek z życia). 

5. Rozmowa

Najczęściej rekrutacja na studia trzeciego stopnia, w przeciwieństwie do rekrutacji na studia pierwszego i drugiego stopnia, nie odbywa się zdalnie przez system IRK, a jest oparta na rozmowie z komisją ds. studiów doktoranckich. Z rozmowami jest różnie - raz są straszne (jak u koleżanki, która wchodziła przede mną), raz zabawne (jak u mnie), raz inspirujące (jak u kolegi po mnie). Jedno jest pewne, jeżeli nie chcemy, żeby rozmowa była straszna, musimy specjalizować się w tej wąskiej działeczce, której dotyczy nasz projekt. Bez tego ani rusz.

Po rozmowie - wóz albo przewóz. W przypadku wyniku pozytywnego, dobieramy się do uniwersyteckiego koryta lub klepiemy straszną biedę. W przypadku decyzji odmownej, zaczynamy dorosłe życie.

http://fakty.interia.pl

czwartek, 22 stycznia 2015 0 komentarze

Tytułem wstępu, czyli kilka słów dla tych, którzy przetrwali pierwszy miesiąc

Udało się. Jesteś doktorantem - pokonałeś konkurencję, przygotowałeś świetny projekt lub po prostu umiałeś dobrze zareklamować słaby, wywiesili listę przyjętych i Twoje nazwisko znalazło się na jej szczycie. Lub dole. Lub też pośrodku. Przez resztę wakacji cieszysz się. Twoi rodzice są dumni. Koledzy zazdroszczą, że nadal masz wakacje. Nie możesz się doczekać przejścia na drugą stronę świata, w którym spędziłeś ostatnie kilka lat i który tak pokochałeś... Jednak życie doktoranta nie jest łatwe. Przekonasz się o tym bardzo szybko. Z ulubionego studenta stajesz się nie-do-końca-akceptowanym obcym. W pierwszym miesiącu usłyszysz, że nie masz co liczyć na etat po doktoracie. Nikt nie będzie chciał przejść z Tobą na ty. Panie w dziekanacie nadal będą Cię traktować jak gówniarza. Twój własny promotor będzie notorycznie przekręcał Twoje imię. Nazwiska w ogóle nie będzie kojarzył. Zostaniesz lub zrezygnujesz. Jeśli zostałeś - zapraszam na mojego bloga, w którym postaram się wspierać Cię w tej czteroletniej walce. W końcu mam tak samo jak Ty.



http://up.wroc.pl
 
;