wtorek, 28 lipca 2015 1 komentarze

Obowiązki doktoranta

Jak w większości kwestii dotyczących doktoratu, również tutaj obowiązuje pełna amplituda. Bo o ile znam wielu doktorantów, którzy przez cały okres studiów nie zrobili nic, o tyle znam też siebie, i wiem, że roboty jest dużo.

Na co trzeba być przygotowanym podejmując studia doktoranckie?

1. Zdawanie egzaminów i chodzenie na zajęcia (jak normalny student)

Pewnie większość osób myślących o studiach doktoranckich zupełnie nie zdaje sobie z tego sprawy - w końcu doktorantów widzimy najczęściej w roli prowadzących pojedyncze zajęcia lub przemykających korytarzami instytutu/katedry/zakładu w nikomu nieznanym celu. Jednak faktem jest, że rola słuchacza nie jest im obca. Zazwyczaj zajęcia dla doktorantów stanowią osobny przedmiot, lecz niekoniecznie - często są łączone z zajęciami dla ostatnich lat studiów, w których doktorant nie uczestniczył podczas swojego dotychczasowego toku uczenia się. Wykładowcy zazwyczaj nie są tutaj pobłażliwi, a doktorant traktowany jest jak każdy zwyczajny student - trzy nieobecności i sayonara! A że zajęcia prawie zawsze kończą się egzaminem - cóż, trzeba go zdać!

2. Prowadzenie zajęć

Ten obowiązek z pewnością jest bliższy każdemu potencjalnemu doktorantowi. Jednak myślenie "co to poprowadzić jedne zajęcia" jest zupełnie nietrafione. Przygotowanie samodzielnie prowadzonych zajęć, zwłaszcza gdy robi się to pierwszy raz w życiu to prawdziwa katorga! Mi przygotowanie półtoragodzinnych ćwiczeń zajmowało średnio dwa dni. Oczywiście zdarza się i tak, że dostaje się materiały od promotora i prowadzi jego zajęcia bez żadnego wkładu własnego - u mnie rzecz nie do pomyślenia.

3. Prace grantowe

I nie mówię tu o grancie własnym doktoranta. Pełna gotowość bojowa obowiązuje przez czasy czas studiów i dotyczy pomocy wszystkim pracownikom danej jednostki. W praktyce wygląda to tak, że doktorant przeprowadza eksperymenty, wklepuje dane, zajmuje się całą papierkową robotą. Plusy są takie, że doświadczenie zdobyte przy takiej pracy niewątpliwie przyda się przy składaniu własnych wniosków. Co więcej, udział w pracach grantowych jest punktowany przy ocenie dorobku doktoranta. Minusem są oczywiście krótkie deadline'y, zarwane noce i masa nerwów ;)

4. Prace redakcyjne

Jeżeli jednostka, z którą identyfikuje się doktorant wydaje czasopisma, monografie czy jakiekolwiek inne publikacje - doktorancie, wiedz, że to Ty będziesz odpowiedzialny w dużej mierze za ich ostateczny wygląd. Zazwyczaj wygląda to tak, że wszystko co ma pójść do druku trzeba przeczytać, poprawić, zredagować i gotowe. Niestety czasu spędzonego przy tego typu zadaniach nikt Wam nie zwróci ;)

5. Prace organizacyjne

Czyli wszystko o co poprosi promotor, kierownik jednostki, pani z dziekanatu, pani z sekretariatu...

6. Praca własna

No tak, ostatnim i teoretycznie najważniejszym punktem jest praca nad własnymi badaniami. Cóż, na to zazwyczaj doktorant nie ma już czasu ;)

http://praca.trojmiasto.pl/

poniedziałek, 27 lipca 2015 0 komentarze

Stypendia doktoranckie - typologia

Doktorant zazwyczaj kojarzy się z biednym wiecznym studentem, który niezbyt często przegląda się w lustrze czy używa grzebienia, nie wspominając o odwiedzaniu łazienki, a już nie daj Boże praniu! Nie musi tak jednak być. Choć znam osobiście wielu doktorantów, którzy przez cały okres studiów doktoranckich nie dostali od uczelni ani grosza, to wszystko zależy od tego ile pracy włoży się w cały proces studiowania. Pierwszy rok może być albo najcięższy albo najlżejszy - w zależności od tego, na ile aktywnym było się na studiach licencjackich/magisterskich - jeśli aktywność była spora, pieniądze leją się szerokim strumieniem, jeśli nie, nie dostanie się ani grosza, a co gorsza, nic nie można na to poradzić, można jedynie pracować, by kolejny rok był lżejszy. 

Są cztery podstawowe stypendia, na które można się załapać (choć tak naprawdę trzy):

Stypendium doktoranckie
Zazwyczaj najłatwiej je dostać - często zdarza się tak, że na pierwszym roku dostają je wszyscy przyjęci na studia, lub też jakiś wysoki procent (np. 70%). Uwaga, procent ten ma jednak tendencję spadkową z każdym rokiem studiów (np. na drugim roku często jest to już tylko 50%). Stypendium pochodzi ze środków uczelnianych (ministerialnych)

Stypendium projakościowe
Tu nie jest już tak prosto - zazwyczaj przeznaczone dla 30% najlepszych studentów na roku. Trzeba więc o nie bardziej zabiegać. Jeśli się nie uda - cóż, strata nie jest ogromna, stypendia ze środków projakościowych są zazwyczaj niskie, wynoszą maksymalnie 800zł (proszę o korektę osoby, które dostają więcej). Jednak gdy złożymy to ze stypendium doktoranckim, powstaje już całkiem miła sumka. To stypendium również pochodzi ze środków uczelnianych (ministerialnych)

Stypendium dla najlepszych doktorantów
Najtrudniej je dostać, a przeznaczone jest zazwyczaj dla jednostek wybitnych. Często zdarza się, że na danym roku nikt go nie dostanie, bo np. wszystkie stypendia zgarnęli studenci innego roku - oznacza to że pula dzielona jest na wszystkich studentów danego kierunku, nie roku. Przyznawane jest przez samorząd studencki, dlatego procedura jest niezależna od ubiegania się o dwa powyżej opisane typy stypendiów.

Stypendium socjalne
Co zaskakujące, moim zdaniem zupełnie nieosiągalne - zwłaszcza, że przy rozliczeniu dochodu rocznego brane są pod uwagę otrzymywane stypendia naukowe - oznacza to, że żeby je dostać, trzeba (a) nie pracować i (b) nie rozwijać się naukowo. Nie znam nikogo, kto otrzymałby to stypendium. Przyznawane jest przez samorząd studencki.

Stawki
Cóż, to zależne jest od każdej uczelni - nie ma stawek narzuconych przez ministerstwo, a to ile się dostanie, pozostaje tajemnicą do momentu wpłynięcia pieniędzy na konto :)

http://thedailyblog.co.nz/2015/07/10/money-as-a-social-technology/#!prettyPhoto

niedziela, 26 lipca 2015 0 komentarze

Doktorat od A do Z, a dokładniej od pierwszego do ostatniego roku

Ok, jesteś już na doktoracie. Rodzice dumni, babcie sypią pieniędzmi, ale... przecież coś tu trzeba robić, żeby nie wylecieć! Poniżej przedstawiam podstawowe zadania doktoranta na każdy rok studiów.

Rok 1.

Zdecydowanie najprzyjemniejszy - zwłaszcza dla tych, którzy na doktorat dostali się z pierwszego, ewentualnie drugiego miejsca. Oznacza to tyle, że na starcie, za przysłowiowe "nic" (czyli za ciężką pracę na studiach licencjackich i magisterskich) dostaje się sporo stypendiów i nie wie się, co z nimi zrobić, bo przez cały okres studiów nie miało się tyle kasy. Stypendia omówię szczegółowo w osobnym poście (a jest o czym pisać). 

Kolejny plus pierwszego roku to fakt, że zazwyczaj nie trzeba jeszcze prowadzić zajęć (lub 30h, czyli jedne zajęcia przez jeden semestr - zdecydowanie do przeżycia, zwłaszcza w zestawieniu ze stawką stypendium).

Niestety pierwszy rok ma też swoje minusy. Największym jest chyba zderzenie z rzeczywistością - ukochaniu wykładowcy ze studiów często przestają odpowiadać "dzień dobry", nikt nie informuje o obowiązkowych zebraniach, za to każdy ma pretensje, że "doktorant nic nie robi, tylko kasę bierze". 

W połowie pierwszego roku trzeba się jednak otrząsnąć i przypomnieć sobie po co to wszystko. No właśnie, po co? Dla nauki, oczywiście! Żeby doktorat miał sens trzeba zacząć ostro rozglądać się za konferencjami (odradzam krajowe i studencko-doktoranckie, szkoda zachodu, mało punktów, mały prestiż, dużo zniszczonych komórek mózgowych). Jest to o tyle ważne, że od ilości konferencji na pierwszym roku zależy żywot doktoranta drugiego roku.

Rok 2.

Opcje są dwie:
- rozsądny doktorant jeździł na konferencje, napisał kilka artykułów, więc może dalej pławić się w środkach stypendialnych;
- nierozsądny doktorant zdaje sobie sprawę ze swojego błędu i jedzie w tym roku na 10 konferencji, żeby mieć pewność, że na trzecim roku będzie się pławił w środkach stypendialnych.

Przeszkodami w rozwoju naukowym są:
- zajęcia, które trzeba prowadzić, których nagle robi się dużo, i za które nadal nikt nie płaci;
- opłaty konferencyjne, na które nie ma się pieniędzy, bo nie ma się/przepiło się stypendia, a nikt nie chce dać delegacji;
- egzaminy (tak, tak, doktorant też musi zdawać egzaminy, a na drugi rok zazwyczaj przypadają te najcięższe).

Rok 3.

Ostatni rok walki o stypendia - w końcu za chwilę trzeba otworzyć przewód. Zazwyczaj na trzecim roku typowy doktorant uświadamia sobie, że ma problem. Problemem tym jest konieczność otwarcia przewodu doktorskiego po trzecim roku, a według przepisów obowiązujących od roku akademickiego 2013/2014, aby to zrobić trzeba mieć publikację w recenzowanym czasopiśmie. Mimo, że publikacji ma się kilkanaście, nagle okazuje się, że żadne czasopismo nie było recenzowane. Zaczyna się więc walka o recenzje. Oczywiście wychodzi ona zazwyczaj na plus, im więcej publikacji, tym więcej stypendiów w przyszłym roku!

Po trzecim roku otwieramy przewód - od tego momentu mamy trzy lata na oddanie pracy.

Rok 4.

Rok pisania, wysyłania do recenzji, poprawiania, proszenia znajomych o pomoc, ale również rok egzaminów (m.in. obowiązkowy egzamin z języka obcego innego niż język wykładowy).

Podstawowym plusem trzeciego roku jest to, że nie trzeba już zabiegać o stypendia, czyli jeździć co tydzień na konferencje, które niekoniecznie są aż tak ciekawe, jak można się było spodziewać po tytule.

Szczęśliwy ten doktorant, który w porę pomyślał o wyrobieniu wszystkich godzin praktyki pedagogicznej (zazwyczaj 210h).

Niestety właśnie teraz zaczynają się nerwy i to wcale niezwiązane z doktoratem, a z brakiem perspektyw na etat...

http://celebixy.pl/odliczanie-4926

A w końcu nadchodzi oczekiwana OBRONA! (choć niekoniecznie na 4. roku...)
 
;